Przyszła pora i na mnie! Namówiony przez kumpla zapisałem się do udziału w biegu Runmageddon – w wersji Rekrut, czyli tej 6 kilometrowej, gdzie jest ponad 30 przeszkód do przebrnięcia.
Jak to u mnie – decyzja szybka – termin był odległy, tak więc bez dłuższego zastanawiania kilka klików, rejestracja, płatność i gotowe – jestem na liście! Co ważne, zapisaliśmy się w kilka osób do wspólnego teamu. Ważne jest to dlatego (o czym wspomnę później), że warto podczas takiego biegu z przeszkodami być życzliwym dla wszystkich i po prostu sobie pomagać 🙂 To odróżnia Runmageddon od np. Spartana – pomoc jest mile widziana i wręcz wskazana.
No to jestem już na liście – co dalej?
Zacznijmy od tego, że warto się przygotować do tego wyzwania wpisując sobie w swój rytm życia dodatkowe treningi tylko pod to wyzwanie. Ja od ponad 2 lat aktywnie ćwiczę w ciągu tygodnia, z racji Runmageddonu dopisałem do swojego terminarza sobotnie wyzwania z ekipą, z którą miałem biec. Kolega, który mnie namówił na to wyzwanie jest trenerem personalnym, u którego zaczynałem swoją przygodę z trenowaniem czegokolwiek (tak, jeszcze parę lat temu byłem jednym z wielu grubasów nie uprawiających żadnych sportów). Z mojego osobistego trenera przeistoczył się z biegiem czasu w super kumpla i zaowocowało to zaproszeniem do stworzonej przez niego grupy Runmageddonowej. To ważne w tej historii, bo treningi przygotowawcze organizował nam właśnie on – mając w tym temacie szerszą wiedzę niż każdy z nas 😉
Przyznam się bez bicia, że część sobotnich przygotowań odpuściłem, ale starałem się nadrobić to w tygodniu podczas własnych treningów, dokładając nie tylko ćwiczenia poprawiające kondycję (choćby klasyczne obwody), ale również te zwiększające siłę przydatną stricte pod Runmagedon, np:
- podciąganie się na drążku,
- zwisanie na drążku,
- wciągania na linie,
- wszelkie ćwiczenia poprawiające siłę dłoni (przyda się np. przy wszelkich wspinaczkach),
- no i sławetne burpie – które wymagają przede wszystkim dobrej kondycji.
A to właśnie burpie – w ilości 20 sztuk – należy zrobić za karę w razie nie przejścia jakiejkolwiek z przeszkód. Przy dobrych wiatrach zrobisz ich tylko kilkadziesiąt podczas biegu. Warto zainwestować w to ćwiczenie wrzucając je sobie w codzienny rytm, np. rano na pobudkę 🙂 Uwierzcie mi – początki mogą być ciężkie dla Waszej wydolności a zadyszka jak po niezłym sprincie 🙂
Sobotnie treningi owocowały coraz ciekawszymi wyzwaniami związanymi ze wspinaniem się w różnych dziwnych miejscach, przeskakiwaniu różnych przeszkód, przełażenie przez ściany czy drabinki a kończąc na klasycznym „tarzanie” czyli załapaniu się liny i skoku do przodu (podczas Runmageddon to ćwiczenie kończysz w bajorze błota :)). Dla mnie osobiście nie lada wyzwaniem były ścianki i wspinanie się po nich. Z racji, że w szkole na WFie mówiąc delikatnie nie byłem najbardziej ruchliwym dzieciakiem omijały mnie również wszelkie wspinaczki. Owocem tego był lęk przed wdrapywaniem się na cokolwiek wyższego ode mnie. Pierwsze tego typu przygody miałem dopiero teraz! Walka z samym sobą była ogromna bo głowa za każdym mi mówiła – nie wskakuj, wywalisz się, nie właź na to – spadniesz. Poważnie – więcej mi zajęło walczenie z własną psychą jak z siłą mięśni. Oprócz tego siłowo potrzebne są mocne ręce i dłonie – nie tylko aby utrzymać się np. rzeczonej liny, ale mocno chwytać wszelkie przeszkody przechodząc po nich często na wysokości kilku metrów nad ziemią.
Kiedy zacząć przygotowania?
To zależy od Waszej zasobności czasowej – ja zapisałem się na bieg 1 czerwca (taki fajny prezent na dzień dziecka) a sam bieg miał miejsce 10 września. Miałem więc 3 miesiące z hakiem na zdobywanie nowych umiejętności. Muszę wspomnieć w tym miejscu, że w moim przypadku dodatkowe sobotnie treningi były tak naprawdę 6 treningiem w ciągu tygodnia, bo na co dzień zmagam się z samym sobą m.in. na siłowni, aby zrzucić jeszcze parę kg i nabrać trochę masy mięśniowej w miejsce tłuszczowej 🙂 Tak jak napisałem wyżej również treningi w środku tygodnia wzbogaciłem o kilka ćwiczeń wspomagających siłę przydatną podczas biegów z przeszkodami (podziękowania dla VTMNowego kompana Piotrka, że chciał się ze mną dodatkowo męczyć :))
Temat ćwiczeń po krótce omówiony – w takim razie…
W co się ubrać?
Po pierwsze i bardzo ważne – nic z bawełny. Będziesz non stop ubłocony i mokry, ciuchy muszą szybką schnąć i oddawać wodę w przeciwieństwie do bawełny, którą ja kumuluje.
Po drugie – jeśli to Twoja pierwsza impreza tego typu nie inwestowałbym średniej krajowej w ciuchy. Może się okazać, ze nie spodoba Ci się ten rodzaj aktywności i nigdy więcej nie weźmiesz udziału w takim biegu – nie warto więc inwestować w najdroższy ubiór.
Zacznijmy od dołu 🙂
Obuwie
Na pewno zapomnijcie o trampkach czy klapkach 🙂 Widziałem na starcie rubasznego gościa w butach wojskowych i stroju myśliwego (poważnie!) Nie do końca to dobry pomysł. Zachęcam do użycia jakichkolwiek butów do biegania, mogą być na tzw. dobicie. Ważne, aby podeszwa była nadal stabilna i nie pęknięta – to może Was pogrążyć i to dosłownie.
Ja po przemyśleniach obawiałem się wywrotki w poślizgu na jakimś ubłoconym kamieniu i efektu w postaci skręconej kostki czy jakiegoś złamania. Stąd dla świętego spokoju w ostatniej chwili kupiłem najtańsze z możliwych buty do biegania w terenie (dostępne w Decathlonie ich marki własnej Kalenji). Okazał się to dobry zakup, rzeczywiście ta podeszwa dużo lepiej trzymała się śliskich powierzchni – również ścian, po których się wspinałem. Porównanie mam do markowych butów do biegania w jakich ćwiczyłem podczas naszych przygotowawczych treningów. Różnica w przyczepności była naprawdę odczuwalna.
Koszt – 79,99 zł (sierpień 2017)
BUTY DO BIEGANIA RUN ONE GRIP MĘSKIE KALENJI
Legginsy
Idziemy wyżej – ochrona nóg. Rzecz, której całe życie byłem przeciwnikiem i do tej pory ledwo wymawiam tą nazwę – męskie getry, leginsy czy jak zwał tak zwał 🙂 Jak się okazuje to nieodzowny element stroju do biegu z przeszkodami. Kupiłem je dopiero przed ostatnim treningiem przygotowawczym i po raz pierwszy wróciłem mniej posiniaczony i obity niż zazwyczaj. Idealnie chronią kolana podczas czołgania się. Są wręcz niezbędne! Do tego będąc obcisłymi całkiem dobrze chronią męskie klejnoty przy przełażeniu np. przez ściany 🙂
Koszt – 49,99 zł (sierpień 2017)
LEGGINSY DO BIEGANIA DŁUGIE RUN DRY MĘSKIE KALENJI
Spodenki
Wybrałem klasyczne spodenki do biegania, w miarę przylegające do ciała – w przymierzalni wybierając rozmiar starałem się aby swobodnie zrobić przysiad, aby nie pękły w wiadomym miejscu 🙂
Koszt – 39,99 zł (sierpień 2017)
SPODENKI DO BIEGANIA RUN DRY+ MĘSKIE
Koszulka z długim rękawem
Na górę przywdziałem termoaktywną koszulkę do biegania z długimi rękawami. Na to założyłem klasyczny t-shirt do biegania (dla pewności :))
Koszt – 39,99 zł (sierpień 2017)
PODKOSZULEK DŁUGI RĘKAW KEEPDRY 500 KIPSTA
Rękawice
Podczas treningów przygotowawczych testowałem różne, od najtańszych tzw. wampirków aż wreszcie dobrałem rękawiczki idealne – ogrodowe, powleczone grubą gumą – marki Topex. Te przypasowały mi idealnie, do tego przetrwały bieg w stanie nienaruszonym i nie raz nie dwa ratowały mi życie podczas wspinaczek i innych konkurencji – świetnie chroniąc dłonie i dając dodatkową przyczepność.
Rękawice robocze do ogrodu LATEX mocne
Koszt – 9,99 zł (sierpień 2017)
Taśma klejąca
Przed startem warto obwiązać sobie stopy szarą taśmą naprawczą. Taśma znana m.in. z amerykańskich filmów – McGiver potrafił z niej zrobić helikopter i wóz opancerzony 🙂
Taśma da Wam pewność nie zgubienia butów podczas wyłażenia z błocka. Również nadgarstki zakleiłem powyższą taśmą szczelnie łącząc rękawy koszulki z rękawicami.
Taśma naprawcza wodoodporna REINFORCED 50m.
Koszt – 13,99 zł (sierpień 2017)
Kompletując strój byłem pewny, że będzie na raz – stąd jak widać kupowałem tańsze Decathlonowe marki. Okazało się, że przetrwał w idealnym stanie i posłuży mi na kolejne biegi (po raz kolejny okazało się, że ich marki własne są wyśmienitej jakości).
Nocleg.
Jeśli zapisaliście się na bieg w innym mieście warto wcześniej dokonać rezerwacji noclegu. Mój bieg odbywał się w Sopocie (jak wiadomo niezbyt tanim kurorcie), a ceny zapewne z okazji Runmageddonu były delikatnie mówiąc jeszcze mniej promocyjne niż zazwyczaj – no bo przecież każdy musi gdzieś spać. Wrześniowe noce nie są za ciepłe, więc nocleg na plaży nie wchodził w grę 🙂 Odpowiednio wcześniej dokonana rezerwacja pozwoli Wam zaoszczędzić sporo pieniędzy.
No chyba, że macie tyle siły w sobie aby dojechać na miejsce, pobiec i wrócić z powrotem do domu. W moim wypadku nie wchodziło to w grę z racji 350 km odległości, poza tym nie wyobrażam sobie wsiadać do auta w tym stroju 🙂
Jedzenie.
Już kilka dni przed wyłączyłem ze swojego jadłospisu rzeczy ciężko strawne no i oczywiście polecam nie jeść fastfoodów, dziwnej maści słodyczy w stylu batonów itp. rzeczy 🙂
Śniadanie przed samym biegiem: w planach miałem tzw. jaglankę czyli mieszaninę kaszy jaglanej z daktylami i miodem. Oczywiście nie zdążyłem jej zrobić i padło na hotelowe śniadanie, z którego wyłuskałem chleb + dżem w ilości 4 dużych pajd. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, węglowodany ładnie się uwalniały podczas całego biegu dostarczając mi dawkę powera przez ten czas.
Przed startem?
Dzień przed biegiem (można też później, ja wolałem mieć już to z głowy) pojawiłem się w biurze Runmageddonu i ustawiłem się w długiej kolejce po odbiór tzw. pakietu startowego, na który składały się:
- koszulka termoaktywna (super pamiątka!);
- saszetka BCAA w proszku;
- saszetka białka w proszku;
- butelka napoju izotonicznego (chip mierzący czas biegu, który przyczepia się do buta (sznurówkami, lub trytytkami będącymi w zestawie);
- baton energetyczny z czyściutkim składem;
- Worek z naklejonym moim numerem startowym(przydatny jeśli chcecie zostawić swoje r rzeczy w depozycie).
A wszystko zapakowane w Runmageddonowa siatkę. W ten sposób byłem już w pełni gotowy do startu!
W dniu startu warto przyjść chwilę wcześniej, my spotkaliśmy się ok 40 minut przed, na spokojnie okleiliśmy buty taśmą, zrobiliśmy wspólną rozgrzewkę.
Ok 15 minut przed startem rozpoczęła się rozgrzewka oficjalna wszystkich startujących. No i w końcu – dym, okrzyki i startujemy!
Podczas biegu.
To co odróżnia Runmageddon od innych tego typu imprez jest team work. Co prawda my biegliśmy swoją grupą, ale i innym uczestnikom każdy z nas pomagał ile mógł. Wiadomo, że nie każdy ma 2 metry wzrostu i sylwetkę sportowca. Widząc, ze ktoś ma problem z wskoczeniem na wysoką ścianę czy pokonaniem innej przeszkody warto mu pomóc. Odwdzięczy się za chwilę tym samym na innej przeszkodzie, która pójdzie mu lepiej niż Tobie 🙂
W tym miejscu pragnę podziękować mojej ekipie, z którą biegłem. Bez Was byłoby mi trudniej pokonać tyle przeszkód i pewnie musiałbym robić sporo więcej burpie. #MoveFactoryTeam górą!
Podsumowując…
Całość oceniam bardzo pozytywnie – mega przygoda, super zabawa i ta adrenalina! Polecam każdemu – wcale nie trzeba być sportowcem, aby ukończyć taki bieg, wystarczy trochę przygotowania, zgrana ekipa i zabawy będzie po pachy (a raczej po włosy bo gdzieniegdzie błoto zakrywało mnie całego :)).
Do zobaczenia na kolejnych biegach – przyznaje się, że wkręciłem się na maxa!
Wiem, wyglądam nad wyraz czysto 🙂 Przedostatnią przeszkodą tej edycji był rów wysypany lodem. Wskoczenie nie dość, że mocno orzeźwiło to przy okazji zmyło większość błocka, które oblepiło m nie podczas pokonywania przeszkód.