Przed nami wyczekiwane przez większość Święta Bożego Narodzenia. Zwykle oznacza to 3 dni spędzone z rodzinką przy suto zastawionym stole i sporej ilości alkoholu. Dla osób odżywiających się zdrowo i trzymających określony poziom kalorii, jest to niebywałe wyzwanie psychiczne. Bardzo łatwo zacząć jeść wszystkie pyszności, których w tym okresie nie brakuje. I bardzo trudno przestać. Co zrobić, żeby nie dołączyć do noworocznych sezonowców na siłowni? Przestrzegać diety, co do grama czy całkowicie odpuścić? Zapraszamy do lektury 🙂
Biorąc pod uwagę, że Święta to czas odpoczynku, warto zadbać o regenerację, zarówno tą fizyczną, jak i psychiczną. Siedzenie przy stole ze ślinką do pasa i odmawianie kęsa ciasta na pewno temu nie sprzyja 🙂 Nie należy po prostu popadać w skrajności. Najczęściej spotykam dwa podejścia:
- Na Święta i tak przytyje i się objem, więc bezsensu trzymać dietę. Zacznę jeść, co dusza zapragnie, już 2 tygodnie wcześniej.
- Moja dieta to świętość – będę jadł tylko igły z choinki i lizał śnieg.
Niestety żadne z nich nie jest ani zbyt komfortowe, ani optymalne dla naszej sylwetki.
Pierwsze z nich skutkuje tym, że mocno przybieramy na wadze. Najczęściej do obżarstwa dochodzi lenistwo, odpuszczanie treningów itp. Efekt jest taki, że do wigilijnego stołu siadamy z uczuciem 'napuchnięcia', mamy złe samopoczucie, a świąteczne przysmaki już wcale nie są tak kuszące. Co prawda i tak je zjadamy, a to prowadzi często do wyrzutów sumienia, jeszcze większej ilości tkanki tłuszczowej i rozregulowaniem naszego sposobu odżywiania na dłuższy czas mi sobie zakładaliśmy.
Ci, którzy wybierają drugą opcję, muszą mieć bardzo silną psychikę i duże zacięcie w swoich planach. Nie można tego nazwać nabieraniem sił oraz regeneracją. Szkoda też przeżyć czas Świąt o wodzie i waflach ryżowych. We wszystkim trzeba znaleźć umiar.
Jaką więc przyjąć strategię?
Z własnego doświadczenia wiem, że najlepsza sytuacja to taka, kiedy w ciągu roku, trzymamy się racjonalnego sposobu żywienia. Mamy sylwetkę, która nas satysfakcjonuje, wybieramy zdrowe, nieprzetworzone produkty, znajdujemy czas na butelkę piwa ze znajomymi i na "cheat meal" w postaci np. pizzy. Daje nam to przewagę, ponieważ nie jesteśmy zestresowanymi sportowcami, na wiecznej diecie składającej się z kurczaka i ryżu. Dużo łatwiej wtedy nie zwariować widząc świąteczne smakołyki, wyrzuty sumienia idą w zapomnienie, a my nie patrzymy z przerażeniem w lustro i na wagę.
Odżywiajmy się tak, jak co dzień do 23 grudnia. Jeżeli jesteście wielkimi fanami świątecznego jedzenia, polecam zrobić sobie mały post 24 grudnia od rana, aż do wigilinej kolacji, pijąc tylko wodę/kawę/herbatę. Poczujecie się lżej, nie będziecie rozpychać żołądka i ze smakiem spróbujecie wszystkich 12 potraw. Wiadomo, że świętowanie rozciąga się na kolejne 2 dni i tutaj trzeba po prostu polegać na swoich odczuciach i tym, na ile znacie swoje ciało.
Nie polecam spisywania tego, co zjecie 🙂 ważenia potraw i liczenia każdej kalorii. Odpocznijcie w gronie rodziny, zjedźcie to, na co czekacie cały rok. Pamiętajcie po prostu o tym, że jedzenie to nie cel życia. Starajcie się jeść powoli, nie zapominajcie o piciu odpowiedniej ilości płynów i słuchajcie kiedy organizm pokazuje Wam, że jest najedzony. Naprawdę można zjeść w Święta wszystko, zachowując umiar w ilości, a nie będziecie sobie wyrzucać zdobytych dodatkowych kilogramów. Znajdźcie czas, żeby wstać od stołu, wyjdźcie na spacer, może uda się zrobić rano lub wieczorem krótki trening w warunkach domowych. To wszystko pomoże Wam pozostać przy codziennych zdrowych nawykach, cieszyć się tym magicznym czasem i pysznym jedzeniem, a także zregenerować się fizycznie i psychicznie. Warto też mieć z tyłu głowy to, że Święta są co roku i nie jest to Wasza ostatnia szansa, żeby się najeść do końca życia 🙂
Tak jak we wszystkim, warto do swojej "diety", a raczej stylu odżywiania, podchodzić z głową. Jeżeli jadłospis jest komponowany racjonalnie, jesteśmy pełni energii, zmierzamy do osiągnięcia zamierzonego celu, czujemy się dobrze z tym, co jemy, a na widok zastawionego stołu nie zachowujemy się jak po rocznym poście 🙂
Na szczęście, Wigilia jest z natury nastawiona na potrawy postne. Jest to małe wsparcie dla tych, którzy nadal na myśl o pierogach mają wyrzuty sumienia. Zachowajcie balans w życiu, kawałek ciasta w Święta nie zrujnuje Waszej sylwetki, jeśli przez resztę czasu dzielnie nad nią pracujecie. Wybierajcie to, co najmniej przetworzone i zdrowe, cieszcie się smakiem, rodzinną atmosferą i zwyczajnie odpocznijcie.
Kto wie.. Może niektórym Św. Mikołaj zrobi prezent i wszystko, co zjedzą, pójdzie w mięśnie 🙂